Siła pasji

O tym, że warto mieć w życiu jakąś pasję, większości nie trzeba przekonywać. Mi życie już nie raz to udowodniło. W wyjątkowo trudnych i ciężkich dniach, których niestety przybywa, kiedy nie mam siły na nic i najchętniej położyłabym się do łóżka, żeby to wszystko przespać, jest coś, co mi pomaga i mogę to robić, choć w mocno okrojonym wymiarze.

To właśnie pasja, coś, co mnie wciąga na maksa, sprawia przyjemność i potrafi wygrać ze złym samopoczuciem, a czasem nawet bólem. Nie jestem w stanie stać na nogach, ale potrafię trzymać ołówek lub pędzel. Nie biorę się za żadną dużą pracę, bo na to nie mam siły, ale rysowanie – tak zwane powolne rysowanie – jak najbardziej mi pomaga. Nie mogę tego robić zbyt długo – piętnaście, dwadzieścia minut – chwilą przerwy, znowu zaczynam troszkę rysować, malować.

Nie jest to lenistwo ani brak chęci do działania, choć w zasadzie tak to wygląda. Dzieje się tak dlatego, że to jest właśnie moja pasja, która między innymi polega na takim zachowaniu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że takie postępowanie, jak w moim przypadku, może być odbierane negatywnie, jako lenistwo. Prawdę mówiąc, już się spotkałam z takim komentarzem, że niby chora, a to i tamto. Nie piszę dokładnie bo po co rozgrzebywać śmieci skoro… same się wyniosły.

Jednak nie o śmieciach chciałam pisać. Gdybym nie miała problemów z pisaniem pewnie pisałabym dużo, dużo częściej niż więcej. A teraz, dzięki panu P, preferuję pismo obrazkowe.

Nie całkiem tak, bo pisanie na blogu traktuje jako blogoterapię. I to jest świetne, kiedy ;pisze się nie zwracając sobie głowy jakimś SEO, statystykami, komentarzami.

Blogoterapia, tego też trzeba się nauczyć, zwłaszcza kiedy wcześniej miało się z tym wszystkim do czynienia w stopniu nieco wyższym niż amatorskim. Na początku zastanawiałam się czy blogi na Vivaldi mają gdzieś statystyki? To była tylko chwila, zapewne podyktowana moimi wcześniejszymi działaniami w internecie. A teraz to ja, już emerytka, jestem i guzik mnie te wszystkie sprawy obchodzą.

Teraz… to ja się delektuję domowym jogurtem. Tak, od pewnego czasu robię i zapisuję wszystko dokładnie, szczególnie jakie szczepy bakterii wpadły do mleka. Jogurty są pyszne! O tym, że zdrowe chyba nie muszę pisać.

Wracając do  siły pasji… W chorobie Parkinsona z całą listą dolegliwości, nawet niewielka poprawa czegoś tam, to dużo. Metody mogą być różne, zależnie od tego co dokucza. Często jest tak, że na każdy problem pomaga coś innego, a to z kolei budzi zniechęcenie, czasem do wszystkiego. W takiej sytuacji pomocna jest pasja. Pamiętaj jednak, że to co mi sprawia przyjemność, nie musi Tobie.

Mnie już dawno temu wciągnęło malowanie obrazów olejnych, rysowanie (tu nie będę nawet wyliczać), ceramika, miniatury i grafika cyfrowa… U mnie się sprawdza, a jeśli chcesz spróbować, wskazówki znajdziesz na denimix.pl

Wszystkiego dobrego, Deni

Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *