Parkinson, wyjatkowo up… osobnik

Tak, miałam przerwę w pisaniu i to całkiem długą. Nie powiem, żebym dzisiaj miała nastrój czy siły na pisanie. Zmienia się chorobą, a ja z konieczności i braku wyboru, muszę razem z nią. 

Podejrzewam, że dziecko z pierwszej klasy sprawniej by pisało niż ja w ostatnich miesiącach. No cóż, podobno na starość się dziecinnieje?

Nie potrafię tak, żyć nic nie robiąc, więc próbuje coś narysować i bardzo szybko trafia to do kosza. Pogadałabym z kims, kto gadać potrafi. Tak szczerze, od serca. Ale nie mam już kogoś takiego. Przyjaciółka odeszła. A rozmawiać z kimś kto stosuje metodę na strusia, e nie, tak się zwyczajnie nie da. To może już ściana lepsza, bo nie ucieka.

Na szczęście… Nie jestem pewna czy tak można to określić, pojawiła się nowa nadzieja. Słyszałam wcześniej, że od lipca ruszył w Polsce program lekowy, na ktory czekali od dawne pacjenci i lekarze.

Chodzi o produodopę podawaną w sposób ciągły przez pompę. Jak o tym usłyszałam, pomyślałam że będzie pewnie ciężko się na to załapać. Okazało się trochę inaczej.

Zaproponowano mi kwalifikacje do jednej z bardziej zaawansowanych terapii leczenia choroby Parkinsona. Jedną z nich jest właśnie ta, o której pisałam. Natomiast druga to głęboka stymulacja mózgu przez wszczepione elektrody.  Brzmi to trochę jak sf.

Nie wiem czy „zdam egzamin”, na poczatku września okaze się czy zaakceptowali moją ksndydaturę lokalni lekarze i czy zatwjetdziła to Warszawa. A jeśli tak…. no cóż, wówczas będę działać na baterię. Nie wiem jak dlugo.

Czytałam opinię pacjenta, ktory już ma tę najnowszą  pompę, napisał – poczułem się tak, jakbym na nowo sie urodził.

Jest nadzieja, chociaż na jakiś czas.

Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *