Parkinson na mojej drodze

Był taki czas, kiedy to pan P. wszedł na moją drogę, dosiadł się do mnie i postanowił zostać do końca trasy. Niechciany pasażer na gapę. Pierwsze wrażenie, jakie na mnie zrobił to strach, co on ze mną zrobi? I ten strach trochę trwał, aż osłabił mnie na tyle, że nie potrafiłam przejść 200 m. Stało się, zawładną mną.

Niewiele wiedziałam o tej chorobie, a im więcej się dowiadywałam, tym bardziej  zaskakiwała mnogością objawów i dolegliwości.  Lista „prezentów” od pana P. jest bardzo długa i z całą pewnością, nawet gdybym się bardzo starała, nie wymieniłabym tu wszystkich. To nie tylko widoczne objawy motoryczne takie jak powolność, sztywność, drżenia, to znacznie więcej niż to, co widać. Może być depresja, utrata smaku i węchu, problemy z pamięcią i inne niewidoczne problemy.

Życie z panem P. to taka trochę huśtawka, raz jest dobry dzień, to znowu pojawia się wyjątkowo ciężki. Trzeba zaakceptować, zwracać uwagę żeby w tych gorszych nie przejął całkowicie władzy, bo wówczas może już nie być dobrych.

Żeby nie dopuścić pana P. do władzy, aby z nim żyć, trzeba go dobrze poznać i zrozumieć. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nikt poza samymi chorymi nie zrozumie w pełni tej choroby, nawet lekarze. Dlatego tak istotne jest aby chorzy mieli ze sobą kontakt.

Świadomość choroby Parkinsona w społeczeństwie jest bardzo niska, o czym nie raz mogłam się przekonać. A może jednak warto tę świadomość poszerzać, chociaż po to, żeby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, kiedy to chorego bierze się za pijaka, albo za jego plecami maluje kółko na czole. Pamiętaj drogi Czytelniku, kiedy następnym razem zobaczysz kogoś, kto robi jakiś dziwne ruchy, nawet coś w rodzaju „Ministerstwa Głupich Kroków”, nie zakładaj, że jest pijany czy „stuknięty”. Chorym nie chodzi o współczucie i rozczulanie się nad nim, chodzi tylko o zrozumienie.

Od kilku lat nabieram doświadczenia w życiu z panem P. Wiem, że nie da się z nim żyć jeśli się go nie zrozumie. Jeśli nie poznam jego zagrywek, przejmie całkowitą władzę, wykorzysta każdą okazję żeby mi dokuczyć, dlatego COŚ robię. Ty też rób COŚ, cokolwiek. A najlepiej ćwicz, bo wtedy pan P. chyba się męczy i nie ma siły tak bardzo dokuczać. Ja wiem, to nie jest łatwe, po iluś tam latach leczenia można się totalnie zdołować i nie chcieć już nic robić, poza umieraniem. Znam to bardzo dobrze i chyba właśnie dlatego postanowiłam pisać i pisać, do znudzenia, uświadamiać innym jak to wygląda oczami chorego.

Tej choroby nie da się wyleczyć, a nam chorym pozostaje walczyć, starać się żyć pełnią życia, na ile to jest możliwe, mieć nadzieję na wyleczenie niekoniecznie nas, ale może już w następnym pokoleniu.

„Starzenia się społeczeństwa wywołuje tsunami chorób neurologicznych. Jedną z nich jest choroba Parkinsona. Na całym świecie żyje z nią ponad 10 milionów osób, a w Polsce ok. 80 000 – 100 000, przy czym jej zaawansowane stadium ma ok. 20%. ” źródło medicalpress.pl

Pan P. nie może wygrać mając tylu przeciwników!

Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *