Parkinson jako inspirator

W grudniu ubiegłego roku miałam małą rewolucję w moim pokoju. Najbardziej istotną i odczuwalną zmianą była rezygnacja z komputera i przesiadka na smartfon lub tablet.

To nie była łatwa zmiana, dość długo trwało, zamian przyzwyczaiłam się do małego ekranu, klawiatury ekranowej i jeszcze kilku innych różnic, jak chociażby dostępność pewnych narzędzi na różnych platformach. W końcu udało mi się korzystać sprawnie, ale dużo wolniej. A przecież mi się nigdzie nie spieszy, więc nie ma problemu. Okazało się jednak inaczej.

Parkinson inspiruje i ingeruje

Parkinson jest kreatywny i niestrudzony w wymyślaniu kolejnych przeszkód. Może dlatego tak bardzo dopomina się leków, które prawdopodobnie bardziej podkręcają kreatywność? To oczywiście tylko moja interpretacja, niemająca, jakichkolwiek podstaw naukowych. Czasami jednak dobrze jest wyobrazić sobie przeciwnika jako postać, a nawet nadać mu imię. Można go nawet narysować.

Co tym razem wykombinował Parkinson? Ano postanowił utrudnić mi korzystanie z urządzeń mobilnych, czyli telefonu i tabletu.

Co prawda nie tak całkiem, ale już pisanie tekstów na tych urządzeniach stało się problemem. A przecież ja mam jeszcze tyle do napisania!

I ponownie przyszedł czas na przystosowanie się do aktualnego stanu, inaczej mówiąc do nowych dyrektyw Parkinsona. Kolejne próby i przymiarki, może dodatkowa klawiatura do telefonu? Wiedziałam, że duża, taka jak do stacjonarnego komputera, odpada, bo nie jestem w stanie zapanować nad wszystkimi palcami.

Używałam już wcześniej dużo mniejszej klawiatury, która okazała się z czasem zbyt duża. Przyszedł czas na jeszcze mniejszą, aż w końcu zostały ekranowe w urządzeniach mobilnych.

Dalej spodziewać by się można… A nie wiem, czego? Mniejsze od smartfonu, jest coś takiego?

Nieistotne, bo według nowego scenariusza, potrzebuję czegoś większego! Z Parkinsonem nie można się nudzić. Nie tak dawno komputer wrócił na swoje dawne miejsce, ale jest nieco inaczej. Teraz musiałam powiększyć to, co na ekranie, bo inaczej jest źle. Klawiatura jednak nadal malutka. Obsługa klawiatury tylko jednym palcem, a i tak często kończy się moje pisanie masą literówek, których sama nie potrafię odszyfrować.

Przyznaję, że często przychodzą mi takie myśli, skończyć to wszystko przestać pisać, cokolwiek publikować, robić jakaś tam rewolucję w pokoju… bo po co, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli tak postąpię, to Parkinson całkowicie mną zawładnie.

Oddać życie walkowerem?

Można, zwłaszcza jeśli jest się już naprawdę bardzo, bardzo zmęczonym. A ja jestem bardzo, bardzo zmęczona. Zmęczona życiem, bólem, ilością leków, tłumaczeniem innym, dlaczego tak, a nie inaczej. Zmęczona oczekiwaniem na kilka słów.. zresztą nieważne.

Wracam jeszcze na moment do biurka. Wyszło na to, że zaplanowany na nim ład i minimalizm, skończył się ponownym zagraceniem. A ten tam gdzieś cieszy się, że znowu mi namieszał, ale jest takie powiedzenie – ten się śmieje, kto się śmieje ostatni – czy jakoś tak. 🙂

Uparta jestem, ale może dzięki temu dłużej pozostanę tu z Wami? Nawet pomimo tego, że napisanie kilku zdań trwa niesamowicie długo, a poprawienie ich prawie drugie tyle. W końcu jednak udało mi się na ten moment dopasować klawiaturę i cała resztę, aby dało się pisać. I teraz to ja się śmieję panie P.

Na koniec może małe posumowanie, z czego korzystam, bo może ktoś szuka rozwiązań podobnych problemów?

Komputer stacjonarny, bo ekran duży. Teoretycznie można wykorzystać sam monitor, ale dochodzi jeszcze bardzo wygodne narzędzie do sprawdzania tekstu, co dla mnie ma ogromne znaczenie. Polecam bardzo, znajdziecie pod linkiem Language Tool.

Kolejne to tablet i smartfon. Wróciłam też do małej klawiatury na Bluetooth, bo ma optymalne wymiary do pisania jednym palcem (zewnętrzne wymiary 125x200mm).

Do łask wrócił (chwilowo)  Stylus Pen Mouse, ciekawa mysz bezprzewodowa w postaci długopisu. Obsługa jest stosunkowo prostsza, trzeba się tro0chę przyzwyczaić, a to nie zawsze tak łatwo przychodzi. Nie będę ukrywać,  że u mnie jest z tym kiepsko, pewnie dlatego, że zbyt rzadko z tego korzystam.

Jak wygląda u mnie napisanie wpisu na blog? Najpierw tekst na tablecie z wykorzystaniem Pena i malej klawiatury. Przesiadka na komputer stacjonarny i korekta tekstu. Ilustracje? A to różnie bywa, ale zdecydowanie częściej tablet.

Ech, gdyby tak klawiatury były największym problemem w tej chorobie…

Wszystkiego dobrego, Deni

Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *