Staram się robić to, co lubię, nie mam problemu ze zmianami podejmowanych decyzji, zwłaszcza tych blogowych. Chciałabym jeszcze wiele zrobić, ale obawiam się, że zabraknie mi czasu. Nie twierdzę, że zostało go tak mało, bo tego nikt nie wie. Wiem natomiast, że chciałabym zrobić jeszcze BARDZO, bardzo dużo.
Bardzo krótka historia, czyli jak zaczęłam malować
Wszystko zaczęło się ponad czterdzieści lat temu, w bardzo trudnym okresie mojego życia. Choroba, która dotknęła mnie na początku studiów, stanowiła według lekarzy poważne zagrożenie dla mojego wzroku. A dodam tu, że studiowałam architekturę. Niewidomy architekt, czy to było możliwe??
Niestety musiałam zrezygnować ze studiów. Właśnie wtedy namalowałam swój pierwszy obraz, który widoczny jest poniżej.
Jakość, zarówno obrazu jak i samego zdjęcia, pozostawia wiele do życzenia, ale to już ma wartość muzealną, podobnie jak sama artystka.
W końcu życie postanowiło zmodyfikować mój stan zdrowia i widzę całkiem dobrze do dzisiaj, chociaż po drodze bywało ciężko. Dopiero po wielu latach okazało się, że przyczyną większości problemów była borelioza. Od 2017 roku przyłączył się Parkinson i raczej mało prawdopodobne jest, aby udało się go eksmitować. Nie pozostało nic innego jak zaakceptować tego dzikiego lokatora mojego życia.
Do niedawna byłam członkiem stowarzyszenia artystycznego w moim mieście, brałam udział w wystawach. Jakiś czas temu zostałam również przyjęta do stowarzyszenia Parkinson’s Art w Londynie.
Choroby i sztuka, tak rodzi się autoterapia
Przez te wszystkie lata ratowałam się sztuką. Część twórczości była dedykowana wszystkim, którzy chcieli ją oglądać, ale była też część osobista, wyłącznie dla mnie. Kiedyś rysowałam i malowałam „ładnie”, teraz… no cóż, nie zależy mi na „ładnie”. Owszem pojawiały się takie obrazki, przykładowo umieszczane na zakładkach czy kartkach z życzeniami. Teraz jest tego tyle co nic, a ja zdecydowanie kieruje się w stronę autoterapii sztuką, w takiej formie, która mi pomaga.
Moje wieloletnie doświadczenie w autoterapii sztuką pozwoliło mi wykorzystać go do inspirowana innych osób, niekoniecznie dotkniętych nieuleczalną chorobą. To po prostu działa i ma wielką moc. Przeczytać o tym możesz na blogu denimix.pl
Mam nadzieję, że w tym miejscu uda mi się pokazać to co tworzyłam wcześniej i co tworzę aktualnie. Szczególnie marzę o tym drugim. Nie będzie tu zbyt wiele tekstu, skupiam się na obrazach, czyli tak jakby pismo obrazkowe.
Żyję, by tworzyć. Walczę, by inspirować. Moja sztuka to moja opowieść o życiu z Parkinsonem. Obserwuj, by być częścią mojej kreatywnej podróży.
Możesz rysować mangi, śpiewać i tańczyć jak beztroski maluch, nie przejmując się za bardzo tym, co pomyślą o tobie inni. Smutny fakt jest jednak taki, że wielu zapomina o tych prostych radościach płynących z kreatywnej dziecięcej zabawy. Ludzie stają się boleśnie świadomi potencjalnej krytyki swoich występów i dlatego robią się nieśmiali, unikają pokazywania swojej kreatywności. Nawet przez głowę nie przechodzi im myśl o śpiewaniu karaoke. Z punktu widzenia wyrażania własnej twórczej natury takie skrępowanie jest wielką zaprzepaszczoną szansą wyrażenia kreatywności.
Ken Mogi „Japoński sekret życia w harmonii”